Nadszedł sylwester. Dla niektórych upragniony dzień. W końcu to zakończenie roku z ekipą przyjaciół lub rodziną. Moment, w którym wszystkie złe chwilę idą w niepamięć, a na ich miejsce wkraczają nowe, lepsze wspomnienia. Rozczarowania, smutki, które Cię dotknęły znikną, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wszystko to w jednej chwili. To tak, jakby zacząć od 'nowa'. Przeszłość, stary rok to już tylko epizod w życiu. Mały jego fragment. Zaczyna się nowy rozdział. W wielkiej księdze życia.
Eh.. ale sylwestra spędzę z mamą. No bo z kim innym?
Kurczę, jakie to głupie nie mieć kolegów. I smutno. Ale teraz mam choć jednego. Chestera. Nie ważne, że przez neta, ale ważne że w ogóle go mam. Bardzo się z tego cieszę, bo wiem, że choć jedna osoba na świecie mnie rozumie. I to jak nikt inny, na tym całym pieprzonym świecie.
Przerwałem rozmowę z Chesterem i zszedłem na dół. Moja mam siedziała na kanapie w salonie i oglądała jakieś pierdoły w telewizji. Usiadłem na przeciwko, w fotel. Chwilę siedziałem w milczeniu, aż w końcu się odezwałem:
- To jakie mamy plany na dzisiaj? - zapytałem
-Umm... - wykręciła się od odpowiedzi. A ja dokładnie wiedziałem kiedy to robi, bo zdarzało się to dość często. Wstała z kanapy i ruszyła w stronę kuchni.
- Co 'umm...' ?
- Nie nic - powiedziała odwracając wzrok
- O czym mi nie powiedziałaś, mamo? - obróciła się do mnie przodem i zebrała się na wyznanie - Wiesz, ja idę na sylwestra na kolację do restauracji, razem z tym facetem o którym od dłuższego czasu Ci opowiadałam.
- Z tym ... czekaj, jak mu było? ... Bennington'em?! - wykrzyknąłem. Chyba było mnie słychać nawet na ulicy.
- Tak, z nim.
- Jezu... czemu mi nie powiedziałaś? Po za tym myślałem, że nie będziesz na tyle wyrachowana, żeby zostawiać syna samego w sylwestra. Zwłaszcza gdy rozpoczyna się nowe tysiąclecie! Myślałem, że spędzimy ten dzień razem, a nie osobno. I że nie będę sam, nie tym razem ... - oczy mi sie zeszkliły. Zawsze gdy rozmawiam z mamą, tak 'mocno', łzy stają mi w oczach. Z niewiadomych przyczyn.
-Nie będziesz sam. Bennington ma syna. Przyjedzie razem z nim. Ja i on pójdziemy, a ty i jego syn zostaniecie w domu. Jest chyba o rok starszy, więc będziecie się dogadywać.
- Taa, super. Sylwestra spędzę z zupełnie obcym chłopakiem... zajebiście ... - zadrwiłem - Wiesz mamo, znasz to powiedzenie: "Jaki sylwester, taki cały rok" ? To znaczy, że cały czas mnie będziesz zostawiać, z synem tego faceta, czy bez, a w tym czasie ty będziesz się dobrze bawić z tym kolesiem.
Poczułem, że po moim policzku, mimowolnie toczy się samotna łza. Nie wytrzymałem i pobiegłem na górę do swojego pokoju.
- Kurw... - syknąłem i zaciskałem zęby z bólu, uderzając się palcami u stóp o schodek - Jebane schody...
Czy wszystko dzisiaj jest przeciwko mnie? Nawet te głupie schody?! Czy ja się kurwa prosiłem, żeby przyjść na ten świat?
Opadłem bezsilnie na łóżku. Moje myśli , co raz to nowe, tłoczyły się w mojej głowie. Tysiąc myśli naraz, tak, że na żadnej nie mogłem się skupić. Zbyt wiele tego wszystkiego jak na jeden dzień. Za dużo wrażeń
Nie mogę się skupić, szukając przesłania. W strachu i bólu, załamany i oczekujący na szansę, aby poczuć się żywym. Nie miałem siły przejmować się tą całą sytuacją. Po prostu mnie to już powoli wykańczało. Niech ten dzień się już skończy i niech się zacznie, ten pieprzone nowe tysiąclecie. Niby czas wielkich zmian i takich tam pierdół, ale u mnie nic by się nie zmieniło. Zawsze będę sam.
W tej chwili musiałem z kimś pogadać. Z kimś, kto nie był moją mamą.
_________________________________________________
Przepraszam, wiem, że jest krótki, a spodziewaliście się dłuższego, PRZEPRASZAM NAJMOCNIEJ! Na sto procent, następny będzie dłuższy i to 2 razy. Chyba ;_; ale nw kiedy go dodam, bo wsroc nauki, a przy okazji szlabany itp. no wiecie :P
Give up your heart left broken And let that mistake pass on 'Cause the love that you lost Wasn't worth what it cost And in time you'll be glad it's gone - Roads Untraveled, Linkin Park
czwartek, 31 stycznia 2013
piątek, 25 stycznia 2013
Leave out all the rest III
Ciesze się, że odważyłem się o to zapytać. To chyba najlepsza decyzja jaką dotychczas podjąłem. A było ich dość sporo. W rzeczywistości bym się nawet nie odważył podejść do jakiejkolwiek osoby. Od razu zsikałbym się w gacie ze strachu; ze strachu przed odrzuceniem. A tak to po prostu to napisałem. Najzwyczajniej w świecie zapytałem się czy nie miałby ochoty popisać. Bez spiny, bez zażenowania, bez poczucia nieśmiałości. Po prostu to zrobiłem. I jestem niesamowicie z tego dumny. Nieśmiały ze mnie chłopak, więc to dla mnie nowe doświadczenie.
Piszemy już ponad tydzień, po kilka godzin dziennie. A nawet parę razy się zdarzyło, że kilkanaście! Normalnie nie kończą się nam tematy do rozmów. On, podobnie jak ja, też interesuje się muzyką i chciałby zostać członkiem jakiegoś zespołu. To niesamowite! Chyba znalazłem swoją bliźniaczą duszę!
Święta minęły nam bez przeszkód. Spokojnie i miło. Było czuć tą świąteczną atmosferę. Pomagałem mamie wszystko przygotować: ciasta, sałatki, przeróżne potrawy na stół wigilijny.Ubieraliśmy razem choinkę. Przysparzało nam to wiele radości. Lubiłem wieszanie lampek i bombek. Zawsze śmialiśmy się, gdy to robiliśmy, a szczególnie w tym roku. Choinka upadła nam kilka razy, przy okazji raz przygniatając mnie. To było bardzo zabawne, zwłaszcza dla mojej mamy. Stłukliśmy duużo bombek, przez co musiałem iść potem do sklepu i kupić nowe. Oczywiście, codziennie opowiadałem Chaz'owi, jak mi minął dzień. Mówił mi, że sam by chciał mieć, tak jak ja, Mieć kochającą mamę i z choć jedną, dbającą o Ciebie osobą spędzić święta. Brakowało mu bliskości, rodziny i przede wszystkim tego wspaniałego uczucia którym jest miłość. Współczułem mu, pokrzywdzony przez los, nie mający nikogo kto by się nim opiekował, ani interesował. Biedny Chaz... Chciałbym go odwiedzić, ale nie znam adresu, ani nazwiska. W sumie niczego. Ale na razie nie potrzebne są mi te informacje. Ważne, że chociaż piszę z najfajniejszą osobą na świecie i to mi wystarcza.
Te święta spędziliśmy tylko we dwójkę. Ja i mama. Chociaż za rok pewnie spędzimy je z jej nowym facetem. Od dłuższego czasu wspominała, że się z nim spotyka. Cały czas ględziła jaki on jest wspaniały i cudowny. Irytowało mnie to. Często znikała na całe popołudnia. Ciekawe z kim je spędzała... Bo na pewno nie ze mną. Ten facet, z tego co pamiętam -nie no, ale jak mógłbym nie pamiętać skoro mama powtarza mi to prawie codziennie- nazywał się Bennington. Tak, Bennigton. Choć nie lubiłem jak mama spędza z nim wolne chwilę to zapewne był to ciekawy człowiek. Chciałbym go poznać. I w dodatku, nawet podobało mi się jego nazwisko. Jak pierwszy raz je usłyszałem, to miałem takie dziwne przeczucie.
Nie widziałem nigdy Chester'a. Nie wiem jak wygląda. Może jest blondynem? Może brunetem? Nie wiem. Nie opowiadał mi, jak wygląda. Z resztą ja mu też nie mówiłem, jak ja wyglądam. Bałem się, że mogę mu się nie spodobać.
Jedyne co Chaz wspominał to to, że spośród jego kilka tatuaży, najbardziej lubi płomienie na jego nadgarstkach. Mówił, że są naprawdę ekstra i je uwielbia. Napisał też, że ma kolczyk. W wardze. Dokładniej wo na jej środku. I że zamierza zrobić sobie tunele w uszach.
Zazdroszczę mu, zapewne ma taki swój styl. Nie często się to zdarza. Zwłaszcza w tych czasach, niewielu chce się wyróżniać.
_________________________________
Wiem, niewiele jest tu akcji. Przepraszam! Ale już w następnym zacznie się rozkręcać ;)
Z góry przepraszam za wszystkie błędy: interpunkcyjne, stylistyczne (choć nw czy to nie to samo co interpunkcyjne xD ) i ortograficzne. Wiem, że jest ich tam sporo ;/ Sorka ^^
Jezuuu... i w poniedziałek do szkoły ;_; Bosh..widzisz, a nie grzmisz xD
Piszemy już ponad tydzień, po kilka godzin dziennie. A nawet parę razy się zdarzyło, że kilkanaście! Normalnie nie kończą się nam tematy do rozmów. On, podobnie jak ja, też interesuje się muzyką i chciałby zostać członkiem jakiegoś zespołu. To niesamowite! Chyba znalazłem swoją bliźniaczą duszę!
Święta minęły nam bez przeszkód. Spokojnie i miło. Było czuć tą świąteczną atmosferę. Pomagałem mamie wszystko przygotować: ciasta, sałatki, przeróżne potrawy na stół wigilijny.Ubieraliśmy razem choinkę. Przysparzało nam to wiele radości. Lubiłem wieszanie lampek i bombek. Zawsze śmialiśmy się, gdy to robiliśmy, a szczególnie w tym roku. Choinka upadła nam kilka razy, przy okazji raz przygniatając mnie. To było bardzo zabawne, zwłaszcza dla mojej mamy. Stłukliśmy duużo bombek, przez co musiałem iść potem do sklepu i kupić nowe. Oczywiście, codziennie opowiadałem Chaz'owi, jak mi minął dzień. Mówił mi, że sam by chciał mieć, tak jak ja, Mieć kochającą mamę i z choć jedną, dbającą o Ciebie osobą spędzić święta. Brakowało mu bliskości, rodziny i przede wszystkim tego wspaniałego uczucia którym jest miłość. Współczułem mu, pokrzywdzony przez los, nie mający nikogo kto by się nim opiekował, ani interesował. Biedny Chaz... Chciałbym go odwiedzić, ale nie znam adresu, ani nazwiska. W sumie niczego. Ale na razie nie potrzebne są mi te informacje. Ważne, że chociaż piszę z najfajniejszą osobą na świecie i to mi wystarcza.
Te święta spędziliśmy tylko we dwójkę. Ja i mama. Chociaż za rok pewnie spędzimy je z jej nowym facetem. Od dłuższego czasu wspominała, że się z nim spotyka. Cały czas ględziła jaki on jest wspaniały i cudowny. Irytowało mnie to. Często znikała na całe popołudnia. Ciekawe z kim je spędzała... Bo na pewno nie ze mną. Ten facet, z tego co pamiętam -nie no, ale jak mógłbym nie pamiętać skoro mama powtarza mi to prawie codziennie- nazywał się Bennington. Tak, Bennigton. Choć nie lubiłem jak mama spędza z nim wolne chwilę to zapewne był to ciekawy człowiek. Chciałbym go poznać. I w dodatku, nawet podobało mi się jego nazwisko. Jak pierwszy raz je usłyszałem, to miałem takie dziwne przeczucie.
Nie widziałem nigdy Chester'a. Nie wiem jak wygląda. Może jest blondynem? Może brunetem? Nie wiem. Nie opowiadał mi, jak wygląda. Z resztą ja mu też nie mówiłem, jak ja wyglądam. Bałem się, że mogę mu się nie spodobać.
Jedyne co Chaz wspominał to to, że spośród jego kilka tatuaży, najbardziej lubi płomienie na jego nadgarstkach. Mówił, że są naprawdę ekstra i je uwielbia. Napisał też, że ma kolczyk. W wardze. Dokładniej wo na jej środku. I że zamierza zrobić sobie tunele w uszach.
Zazdroszczę mu, zapewne ma taki swój styl. Nie często się to zdarza. Zwłaszcza w tych czasach, niewielu chce się wyróżniać.
_________________________________
Wiem, niewiele jest tu akcji. Przepraszam! Ale już w następnym zacznie się rozkręcać ;)
Z góry przepraszam za wszystkie błędy: interpunkcyjne, stylistyczne (choć nw czy to nie to samo co interpunkcyjne xD ) i ortograficzne. Wiem, że jest ich tam sporo ;/ Sorka ^^
Jezuuu... i w poniedziałek do szkoły ;_; Bosh..widzisz, a nie grzmisz xD
poniedziałek, 21 stycznia 2013
Leave out all the rest II
Oczekiwałem ponad 10 minut na odpowiedź. Z natury byłem niecierpliwy, więc nie lubiłem dużo czekać.
Nadal nic nie przychodziło. Żadna wiadomość. Burczało mi w brzuchu, więc zszedłem na dół coś przekąsić. Przypomniało mi się, że mama przygotowała mi coś do jedzenia. Więc odgrzałem naleśniki, wcześniej przez nią zrobione. Faktycznie, były moje ulubione. Nadzienie z kremu czekoladowego i posypka z cukru pudru to było coś, co wprost ubóstwiałem. Z resztą, uwielbiałem wszystko co słodkie.
Po zjedzeniu oblizałem się, gdyż pozostało trochę cukru pudru nad moją górną wargą, co wyglądało dość komicznie i jakbym miał białe wąsy. Włożyłem talerze do zlewu i pobiegłem na górę. Oczywiście, nie obeszło się bez potknięcia na schodach i obiciem sobie kolan.
Wszedłem do pokoju; można powiedzieć, że nawet wbiegłem. W pośpiechu usiadłem na obrotowe krzesło, przejechałem nim prawie cały pokój. Wróciłem do biurka, odpychając się nogami. Opornie mi to szło, ale na szczęście dotarłem. W duchu modliłem się, żeby w końcu odpowiedział na moje pytanie. A może on wcale nie chce? Może nie chce w ogóle podejmować ze mną rozmowy, bo się boi, wstydzi? Nie wiem, ale ostatnimi czasy dziwne myśli przychodziły mi do głowy. Wydaje mi się, że to wszystko przez moją zjebaną pozycję w szkole. Wszyscy powtarzali mi, że jestem nic nie wartym śmieciem. A może wcale taki nie byłem? Przecież wszyscy wiedzą o mnie więcej, niż ja sam. Zawsze tak było, jest i będzie. Prawdopodobnie nigdy się to nie zmieni.
Zobaczyłem jedną wiadomość.
-Błagam niech to będzie od Chaz’a – pomyślałem.
Kurwa, a od kogo innego ma być skoro z nikim innym nie pisze? Ale ze mnie idiota.
Miałem na myśli to, że po po prostu wiem, co czujesz. Wiem, w jakiej sytuacji jesteś. Jak ty, jestem gejem. Mam bardzo podobnie, po za jednym małym szczegółem – wszyscy się dowiedzieli, że jestem gejem od mojego przyjaciela. Sorry, pomyłka. Od mojego BYŁEGO przyjaciela. Powierzyłem mu to, w największej tajemnicy. Ufałem mu, a on to wszystko rozpaplał. Praktycznie na drugi dzień. Był dla mnie jak brat. Może po prostu chciał w ten sposób zakończyć naszą znajomość, bo nie chciał się przyjaźnić z homoseksualistą? Nie wiem i prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiem. I w sumie nie chce. Nie chce już zamienić ani słowa z tym pleciugom i największym skurwysynem na świecie. Jak sobie o nim przypomnę, to mnie aż ręka świerzbi (żeby mu przywalić, oczywiście). Nawet to on wymyślił mi ksywkę ‘Chaz’. Z resztą już nie ważne. Zdałem sobie sprawę, że nasza przyjaźń była jednym, wielkim, pierdolonym złudzeniem. Nawet się ciesze, że pokazał jaki naprawdę jest. Nie mógłbym żyć z tak fałszywym człowiekiem.
I już się zabierałem za napisanie odpowiedzi, gdy przyszła następna wiadomość. Otworzyłem ją.
Przepraszam, nie powinienem pisać tego osobie której właściwie w ogóle nie znam. Z resztą, na pewno cie to nie interesuje i masz to w głębokim poważaniu, więc przejdę do sedna sprawy.
Czytając twój blog, mam wrażenie jakbyś pisał o moim życiu; znając każdy, nawet najdrobniejszy szczegół (po za tym, co opisałem w po przedniej wiadomości). W szkole taka sama sytuacja jak twoja. Odludek, samotnik, popychadło. Nikt nie zwraca na mnie uwagi i wszyscy sądzą, że nie jestem jej godzien. Nie mam tam życia. Zupełnie.
Tak jak ty też, nie powiedziałem rodzicom. Boje się, że mogą mnie nie zaakceptować, więc trzymam to w tajemnicy.
Jestem z tym wszystkim sam. Ze swoimi myślami, które toczą ciągłą walkę w mojej głowie ; które chcą rozerwać czaszkę i znaleźć w końcu ujście.
Tak jak ja. Z tej chorej sytuacji.
„I am a little bit of loneliness…”
Wow. Koleś na prawdę ma przerąbane w życiu. Chyba nawet bardziej niż ja. Nawet nie spodziewałem się, że jakiś człowiek na świecie przeżywa dokładnie to.
Od razu zabrałem się, za odpisywanie Chaz’owi.
Nie, Chaz. Nie mam tego w głębokim poważaniu. Mimo, że mnie praktycznie w ogóle mnie nie znasz, możesz mi zaufać. Znajdujemy się praktycznie w takiej samem sytuacji.
Nie jesteś sam, Chaz… Już nie…
Oboje nie jesteśmy już sami.
Może chciałbyś… masz chwilkę żeby popisać?
Napisałem tak, dlatego, bo nie lubię widzieć jak ktoś tak jakby … cierpi. Jestem dość wrażliwy, więc muszę mu pomóc. Muszę mu pokazać, że nie jest sam i da radę przetrwać w tym jakże okrutnym świecie.
Wiedziałem, że to będzie dobry materiał na kumpla. Szkoda tylko, że to znajomość przez neta. Ale lepsza taka, niż żadna. Chciałbym go kiedyś zobaczyć. Pfff… przecież to nie realne. Więc nawet o tym nie myślałem, żeby nie robić sobie zbędnych nadziei.
Chaz jest miły, zabawny, uroczy. Czego więcej chcieć? Może wreszcie los się do mnie uśmiechnął?
Nadal nic nie przychodziło. Żadna wiadomość. Burczało mi w brzuchu, więc zszedłem na dół coś przekąsić. Przypomniało mi się, że mama przygotowała mi coś do jedzenia. Więc odgrzałem naleśniki, wcześniej przez nią zrobione. Faktycznie, były moje ulubione. Nadzienie z kremu czekoladowego i posypka z cukru pudru to było coś, co wprost ubóstwiałem. Z resztą, uwielbiałem wszystko co słodkie.
Po zjedzeniu oblizałem się, gdyż pozostało trochę cukru pudru nad moją górną wargą, co wyglądało dość komicznie i jakbym miał białe wąsy. Włożyłem talerze do zlewu i pobiegłem na górę. Oczywiście, nie obeszło się bez potknięcia na schodach i obiciem sobie kolan.
Wszedłem do pokoju; można powiedzieć, że nawet wbiegłem. W pośpiechu usiadłem na obrotowe krzesło, przejechałem nim prawie cały pokój. Wróciłem do biurka, odpychając się nogami. Opornie mi to szło, ale na szczęście dotarłem. W duchu modliłem się, żeby w końcu odpowiedział na moje pytanie. A może on wcale nie chce? Może nie chce w ogóle podejmować ze mną rozmowy, bo się boi, wstydzi? Nie wiem, ale ostatnimi czasy dziwne myśli przychodziły mi do głowy. Wydaje mi się, że to wszystko przez moją zjebaną pozycję w szkole. Wszyscy powtarzali mi, że jestem nic nie wartym śmieciem. A może wcale taki nie byłem? Przecież wszyscy wiedzą o mnie więcej, niż ja sam. Zawsze tak było, jest i będzie. Prawdopodobnie nigdy się to nie zmieni.
Zobaczyłem jedną wiadomość.
-Błagam niech to będzie od Chaz’a – pomyślałem.
Kurwa, a od kogo innego ma być skoro z nikim innym nie pisze? Ale ze mnie idiota.
Miałem na myśli to, że po po prostu wiem, co czujesz. Wiem, w jakiej sytuacji jesteś. Jak ty, jestem gejem. Mam bardzo podobnie, po za jednym małym szczegółem – wszyscy się dowiedzieli, że jestem gejem od mojego przyjaciela. Sorry, pomyłka. Od mojego BYŁEGO przyjaciela. Powierzyłem mu to, w największej tajemnicy. Ufałem mu, a on to wszystko rozpaplał. Praktycznie na drugi dzień. Był dla mnie jak brat. Może po prostu chciał w ten sposób zakończyć naszą znajomość, bo nie chciał się przyjaźnić z homoseksualistą? Nie wiem i prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiem. I w sumie nie chce. Nie chce już zamienić ani słowa z tym pleciugom i największym skurwysynem na świecie. Jak sobie o nim przypomnę, to mnie aż ręka świerzbi (żeby mu przywalić, oczywiście). Nawet to on wymyślił mi ksywkę ‘Chaz’. Z resztą już nie ważne. Zdałem sobie sprawę, że nasza przyjaźń była jednym, wielkim, pierdolonym złudzeniem. Nawet się ciesze, że pokazał jaki naprawdę jest. Nie mógłbym żyć z tak fałszywym człowiekiem.
Chaz
I już się zabierałem za napisanie odpowiedzi, gdy przyszła następna wiadomość. Otworzyłem ją.
Przepraszam, nie powinienem pisać tego osobie której właściwie w ogóle nie znam. Z resztą, na pewno cie to nie interesuje i masz to w głębokim poważaniu, więc przejdę do sedna sprawy.
Czytając twój blog, mam wrażenie jakbyś pisał o moim życiu; znając każdy, nawet najdrobniejszy szczegół (po za tym, co opisałem w po przedniej wiadomości). W szkole taka sama sytuacja jak twoja. Odludek, samotnik, popychadło. Nikt nie zwraca na mnie uwagi i wszyscy sądzą, że nie jestem jej godzien. Nie mam tam życia. Zupełnie.
Tak jak ty też, nie powiedziałem rodzicom. Boje się, że mogą mnie nie zaakceptować, więc trzymam to w tajemnicy.
Jestem z tym wszystkim sam. Ze swoimi myślami, które toczą ciągłą walkę w mojej głowie ; które chcą rozerwać czaszkę i znaleźć w końcu ujście.
Tak jak ja. Z tej chorej sytuacji.
„I am a little bit of loneliness…”
Chaz
Wow. Koleś na prawdę ma przerąbane w życiu. Chyba nawet bardziej niż ja. Nawet nie spodziewałem się, że jakiś człowiek na świecie przeżywa dokładnie to.
Od razu zabrałem się, za odpisywanie Chaz’owi.
Nie, Chaz. Nie mam tego w głębokim poważaniu. Mimo, że mnie praktycznie w ogóle mnie nie znasz, możesz mi zaufać. Znajdujemy się praktycznie w takiej samem sytuacji.
Nie jesteś sam, Chaz… Już nie…
Oboje nie jesteśmy już sami.
Może chciałbyś… masz chwilkę żeby popisać?
Mike
Napisałem tak, dlatego, bo nie lubię widzieć jak ktoś tak jakby … cierpi. Jestem dość wrażliwy, więc muszę mu pomóc. Muszę mu pokazać, że nie jest sam i da radę przetrwać w tym jakże okrutnym świecie.
Wiedziałem, że to będzie dobry materiał na kumpla. Szkoda tylko, że to znajomość przez neta. Ale lepsza taka, niż żadna. Chciałbym go kiedyś zobaczyć. Pfff… przecież to nie realne. Więc nawet o tym nie myślałem, żeby nie robić sobie zbędnych nadziei.
Chaz jest miły, zabawny, uroczy. Czego więcej chcieć? Może wreszcie los się do mnie uśmiechnął?
Spierniczyłam od momentu ostatniej wiadomości Mike'a :c
I dziękuję wszystkim którzy znajdują czas, na przeczytanie mojego badziewia :D
środa, 16 stycznia 2013
Leave out all the rest I
Szybkim krokiem wyszedłem ze szkoły, po drodze zakładając kurtkę. O mało co się nie poślizgnąłem, bo było tak ślisko. Na szczęście wiatrowi nie udało się zburzyć mojej czerwonej fryzury, która polegała na tym aby każdy kosmyk był ułożony w inną stronę. Włosy nastroszone do granic możliwości miały taką grubą warstwę żelu, że nawet tornado by ich nie rozwaliło.
Nareszcie koniec szkoły. Znaczy nie koniec, tylko przerwa świąteczna. Dobre i to. Zwłaszcza, że miałem już dość przebywania w tym środowisku. W miejscu gdzie każdy traktował cię jak śmiecia i patrzył na Ciebie z pogardą. Bycie w takim otoczeniu wcale nie było takie przyjemne. Zwłaszcza, że przez to nie skupiałem się ostatnio na nauce i miałem coraz gorsze stopnie, a przecież chciałem ukończyć tę szkołę z jak najlepszym wynikiem. W końcu chodziłem do klasy o profilu artystycznym, a to było moje powołanie. Oprócz tego interesowała mnie również muzyka. Lubiłem też czasem coś zarapować, zaśpiewać. Szczerze mówiąc, nawet nieźle mi to wychodziło. Przyjemna dla mnie też była gra na keyboardzie. W sumie mama kazała mi się tego uczyć jeszcze za czasów, kiedy chodziłem jeszcze do podstawówki. Wtedy tego nie znosiłem, ale z czasem zaczęło mi się podobać. I coraz chętniej uczęszczałem na lekcje gry, na tym instrumencie. Tak więc, teraz jestem... jakby to ująć - zapalonym keyboardzistą. Od czasu do czasu pobrzdąkam również na gitarze.
Odkąd pamiętam, zawsze chciałem zostać członkiem jakiegoś zespołu. Ale wiem, że to nierealne marzenie, które i tak, nigdy się nie spełni. Cóż, zawsze myślałem pesymistycznie.
Nawet zrobiłem parę podkładów i napisałem kilka tekstów. Wiedziałem, że nigdy się nie wybiję w tej branży, więc nawet nie próbowałem pokazywać tego komukolwiek. I tak nie miałem komu. Nie posiadałem kolegów, przyjaciół, ani nawet znajomych. Wszyscy czuli do mnie obrzydzenie i odrazę, jakbym był jakiś trędowaty.
Na pewno nie byłem jedyny w szkole. Tylko niektórzy, po prostu nie chcą się ujawnić. Boją się, bo mogą zostać wyśmiani i niezaakceptowani. Fakt, mogli. Tak jak ja.
U mnie w szkole nie było tolerancji. Nawet w najmniejszym stopniu. W tych czasach nie pojawiło się jeszcze pojęcie "tolerancji". Widocznie świat, nie był jeszcze na to gotowy.
Nikt mnie nie szanował, byłem jedynie popychadłem. Powód? Pewnie dlatego, że jestem gejem.
Przekręciłem klucz w zamku i wszedłem do mieszkania. Ściągnąłem kurtkę i buty. Okrycie odwiesiłem na wieszak, a obuwie położyłem na wycieraczce, aby aż tak nie pomoczyć płytek.
- Hej Mike'y! - usłyszałem ciepły i przyjazny głos mamy dobiegający z kuchni - Zrobiłam naleśniki. Twoje ulubione. - dodała
-Nie, dzięki mamo. Na razie nie jestem głodny. - powiedziałem, idąc w stronę, skąd dobiegał głos mojej rodzicielki, po czym pocałowałem ją w policzek na przywitanie. Jak zwykle się uśmiechnęła.
Pobiegłem schodami na piętro, gdzie znajdował się mój pokój. Wszedłem i zamknąłem za sobą drzwi. To nie było jakieś obszerne pomieszczenie, aczkolwiek przytulne. Dwie ściany były pomalowane na biało, wraz z sufitem, a pozostałe na ciemny grafit. Choć nie do końca pozostawały białe, bo pozwoliłem sobie wyładować na nich swoją twórczość. Czarne, połyskowe meble, pasowały do moich ciemnych drzwi. Beżowe zasłony idealnie współgrały z niewielkim, frędzelkowatym dywanikiem, który leżał przy drewnianym, niewielkim łóżku, w sam raz dla mnie. Według mnie, wszystko pasowało do siebie w tym zestawieniu. Na dość obszernym biurku leżał monitor, jak i również różnie przyrządy do rysowania, a pod biurkiem, w półce - komputer. Usiadłem na czarnym, skórzanym, obrotowym krześle i włączyłem urządzenie. Jak zwykle, zalogowałem się na swojego bloga w celu sprawdzenia czy nie przybyło nowych komentarzy. Opisywałem na nim swoje nędzne, nudne i beznadziejne życie. To dla mnie było coś w rodzaju pamiętnika. Tyle że wszyscy mogli go czytać. O dziwo, sporo osób się nim interesowało. Można było powiedzieć, że byłem na swój sposób popularny, ale tylko w sieci, więc to się chyba nie liczyło. Moje posty miały zazwyczaj kilka, czasem kilkanaście komentarzy. Pod ostatnim wpisem, szczególnie jeden przykuł moją uwagę:
_________________________________________
Z góry przepraszam za wszelkie błędy. Mam nadzieje, że się spodoba. Jestem otwarta na wszelką krytykę ;)
Nareszcie koniec szkoły. Znaczy nie koniec, tylko przerwa świąteczna. Dobre i to. Zwłaszcza, że miałem już dość przebywania w tym środowisku. W miejscu gdzie każdy traktował cię jak śmiecia i patrzył na Ciebie z pogardą. Bycie w takim otoczeniu wcale nie było takie przyjemne. Zwłaszcza, że przez to nie skupiałem się ostatnio na nauce i miałem coraz gorsze stopnie, a przecież chciałem ukończyć tę szkołę z jak najlepszym wynikiem. W końcu chodziłem do klasy o profilu artystycznym, a to było moje powołanie. Oprócz tego interesowała mnie również muzyka. Lubiłem też czasem coś zarapować, zaśpiewać. Szczerze mówiąc, nawet nieźle mi to wychodziło. Przyjemna dla mnie też była gra na keyboardzie. W sumie mama kazała mi się tego uczyć jeszcze za czasów, kiedy chodziłem jeszcze do podstawówki. Wtedy tego nie znosiłem, ale z czasem zaczęło mi się podobać. I coraz chętniej uczęszczałem na lekcje gry, na tym instrumencie. Tak więc, teraz jestem... jakby to ująć - zapalonym keyboardzistą. Od czasu do czasu pobrzdąkam również na gitarze.
Odkąd pamiętam, zawsze chciałem zostać członkiem jakiegoś zespołu. Ale wiem, że to nierealne marzenie, które i tak, nigdy się nie spełni. Cóż, zawsze myślałem pesymistycznie.
Nawet zrobiłem parę podkładów i napisałem kilka tekstów. Wiedziałem, że nigdy się nie wybiję w tej branży, więc nawet nie próbowałem pokazywać tego komukolwiek. I tak nie miałem komu. Nie posiadałem kolegów, przyjaciół, ani nawet znajomych. Wszyscy czuli do mnie obrzydzenie i odrazę, jakbym był jakiś trędowaty.
Na pewno nie byłem jedyny w szkole. Tylko niektórzy, po prostu nie chcą się ujawnić. Boją się, bo mogą zostać wyśmiani i niezaakceptowani. Fakt, mogli. Tak jak ja.
U mnie w szkole nie było tolerancji. Nawet w najmniejszym stopniu. W tych czasach nie pojawiło się jeszcze pojęcie "tolerancji". Widocznie świat, nie był jeszcze na to gotowy.
Nikt mnie nie szanował, byłem jedynie popychadłem. Powód? Pewnie dlatego, że jestem gejem.
Przekręciłem klucz w zamku i wszedłem do mieszkania. Ściągnąłem kurtkę i buty. Okrycie odwiesiłem na wieszak, a obuwie położyłem na wycieraczce, aby aż tak nie pomoczyć płytek.
- Hej Mike'y! - usłyszałem ciepły i przyjazny głos mamy dobiegający z kuchni - Zrobiłam naleśniki. Twoje ulubione. - dodała
-Nie, dzięki mamo. Na razie nie jestem głodny. - powiedziałem, idąc w stronę, skąd dobiegał głos mojej rodzicielki, po czym pocałowałem ją w policzek na przywitanie. Jak zwykle się uśmiechnęła.
Pobiegłem schodami na piętro, gdzie znajdował się mój pokój. Wszedłem i zamknąłem za sobą drzwi. To nie było jakieś obszerne pomieszczenie, aczkolwiek przytulne. Dwie ściany były pomalowane na biało, wraz z sufitem, a pozostałe na ciemny grafit. Choć nie do końca pozostawały białe, bo pozwoliłem sobie wyładować na nich swoją twórczość. Czarne, połyskowe meble, pasowały do moich ciemnych drzwi. Beżowe zasłony idealnie współgrały z niewielkim, frędzelkowatym dywanikiem, który leżał przy drewnianym, niewielkim łóżku, w sam raz dla mnie. Według mnie, wszystko pasowało do siebie w tym zestawieniu. Na dość obszernym biurku leżał monitor, jak i również różnie przyrządy do rysowania, a pod biurkiem, w półce - komputer. Usiadłem na czarnym, skórzanym, obrotowym krześle i włączyłem urządzenie. Jak zwykle, zalogowałem się na swojego bloga w celu sprawdzenia czy nie przybyło nowych komentarzy. Opisywałem na nim swoje nędzne, nudne i beznadziejne życie. To dla mnie było coś w rodzaju pamiętnika. Tyle że wszyscy mogli go czytać. O dziwo, sporo osób się nim interesowało. Można było powiedzieć, że byłem na swój sposób popularny, ale tylko w sieci, więc to się chyba nie liczyło. Moje posty miały zazwyczaj kilka, czasem kilkanaście komentarzy. Pod ostatnim wpisem, szczególnie jeden przykuł moją uwagę:
Wiem, co czujesz. Nie ty jeden to przeżywasz. Mam podobnie. W szkole borykam się z takimi samymi problemami, co ty. Nie jest lekko, ani łatwo, ale trzeba jakoś wytrwać. Trzeba pokazać światu, że nie jesteśmy gorsi i też mamy swoje prawa. Jesteśmy tylko zagubionymi fragmentami jakiejś większej układanki, którą ktoś na pewno kiedyś ułoży.
Lepiej zrobić choć jeden krok w przód, niż aż dwa kroki w tył.
Pozdrawiam, Chazy
Nikt do tej pory nie skomentował tak mojego postu. Kto to jest ten 'Chazy'? Musiałem się tego za wszelką cenę dowiedzieć. Kliknąłem jego nazwę i wyświetlił się blog. Były na nim teksty. Podejrzewam, że fragmenty piosenek - z resztą bardzo życiowe. Ten cały 'Chazy' mógłby zostać tekściarzem. I to cholernie dobrym. Te teksty były niesamowite. Idealnie dobrane słowa, myśli złożone w spójną całość.
Spojrzałem na info w którym pisało, że miał 20 lat.
-Eee to nie tak dużo. Tylko rok starszy ode mnie. - pomyślałem.
Pod informacjami był przycisk 'wyślij wiadomość'. Nacisnąłem to i następnie napisałem krótką treść:
Co masz na myśli, Chazy?
Mike
Kliknąłem 'wyślij'. Teraz pozostaje tylko czekać na odpowiedź. O ile w ogóle ją dostanę.
_________________________________________
Z góry przepraszam za wszelkie błędy. Mam nadzieje, że się spodoba. Jestem otwarta na wszelką krytykę ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)